Prawda boli....
27 marca 2021, 14:02
Prolog
- Od kiedy? - zapytała.
On siedział na kanapie z łokciami opartymi na kolanach. Głowę schował między rękami, którymi przeczesywał włosy. Milczał.
- Pytam od kiedy? - powtórzyła pytanie z naciskiem.
- Czy to ważne? - w końcu się odezwał, nie patrząc na nią.
Ze zdziwieniem otworzyła usta i patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Nie, no faktycznie, masz rację! To mało istotne, że mój mąż pieprzy się z inną! - ledwo powstrzymywała łzy.
- Felka przestań! - podniósł się z łóżka zdenerwowany.
- Nie jestem dla Ciebie żadną Felką! - cedziła przez zęby każdy wyraz – I to ja mam przestać? Ja, tak? Ty, skończony....
- Nie mów czegoś, czego później byś żałowała! - stanął przed nią zdenerwowany.
- A Ty żałujesz? Żałujesz, że spałeś w łóżku innej kobiety?! – pytała coraz głośniej.
Cisza.
- Miej chociaż jaja, żeby odpowiedzieć mi na jedno pytanie! - zbliżyła się do niego jeszcze bliżej. Poczuła jego perfumy. Te same, które sama mu kupiła.
- Żalujesz? - spytała jeszcze raz, tym razem prawie szeptem.
Patrzył jej w oczy, a ona miała nadzieję, że widzi w nich pogardę do niego. Przedłużająca się cisza mówiła wszystko. On nawet już nie próbuje kłamać. On....on nie żałuje.
- Odchodzisz? - wyrwało się z jej ust.
- Po co pytam. Znam odpowiedź – odsunęła się od niego.
Musiała usiąść, czuła jak drżą jej kolana. Siedząc na kanapie, przyglądała się jego plecom. Obserwowała jak miarowo się poruszają.
- Felka porozmawiajmy! - odwrócił się twarzą do niej.
- Czegoś nie zrozumiałeś? Nie ma już dla Ciebie Felk!i – ledwo się kontrolowała, żeby nie wybuchnąć spazmatycznym płaczem.
- Wyjdź! - pokazała mu palcem drzwi.
- Nie mozesz mnie wyrzucić! Jestem u siebie.
- Sprawdź, czy nie ma Cię w łóźku tej zdziry. Tam jest teraz Twoje miejsce! - wtała i miała wielką ochotę uderzyć go w twarz. Coś jej jednak podpowiadało, że jej odda.
Nigdy wcześniej nie używał wobec niej przemocy, ale tym razem by się nie powtrzymał.
- Wyjdź proszę! - powiedziała łagodnie i modliła się, żeby wyszedł zanim zobaczy jej łzy.
Spojrzał na nią zdezorientowany, chciał coś powiedzieć, ale go powstrzymała.
- Nic nie mów, po prostu wyjdź! – sama sobie się dziwiła, że jeszcze może mówić
Chciał ją dotknąć, ale się odsunęła.
- Pamiętaj, musimy porozmawiać Ofelio! - spojrzał na nią jeszcze raz i wyszedł z pokoju.
Czekała tylko, kiedy trzasną za nim drzwi. W tym samym momecie, kiedy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, flakon z kwiatami odbił się od ściany, zostawiajac na niej mokrą plamę....
Ofelia rzuciła się na łóżko, wcisnęła twarz w poduszkę, żeby jej głośny, spazmatyczny i niepohamowany płacz nie usłyszała mała dziewczynka, śpiąca w pokoju obok.
Dodaj komentarz