27 marca 2021, 15:33
Ofelia zupełnie nie miała głowy do zakupów, ale musiała przecież karmić swoje dziecko. Wylądowała więc w jakimś niewielkim supermarkcie i pchała przed sobą sklepowy
wózek, wrzucając do niego odruchowo mleko, jajka i mąkę.
Czyli dzisiaj mamy naleśniki – pomyślała.
Kiedy odwracała się z reklamówką jabłek, ktoś z impetem na nią wpadł. Owoce rozsypały się po podłodze. Kucnęła, żeby je pozbierać, jednocześnie mówiąc pod nosem:
- Gdzie masz oczy człowieku?!
- Przepraszam, naprawdę nie chciałem! – usłyszała nad sobą.
Ten głos wydawał jej się dziwnie znajomy.
Mężczyzna nachylił się, żeby pomóc jej pozbierać porozrzucane jabłka. Kiedy spojrzeli na siebie, oboje się zdziwili.
- Felka?! - zapytał mężczyzna.
- Marcel?! - tak samo zaskoczona była Ofelia.
- Widzę, że Twoje metody na podryw pozostają niezmienne od lat! – powiedziała już nieco łagodniej, żeby rozluźnić atmosferę.
Widziała, że Marcel jest tak samo skrępowany jak ona. Zaśmiał się.
W jej głowie pojawiły się obrazy,kiedy bardzo często widziała na jego twarzy uśmiech
- Dziś po prostu się śpieszyłem, nie miałem w planach nikogo podrywać! – mówił rozbawiony.
Oboje wstali, a Felka wrzuciła jabłka do wózka.
- Masz jeszcz te!– Marcel podał jej jeszcze owoce, których ona nie zauważyła.
Dotknęli się opuszkami palców, a Felkę przeszył dziwny prąd. Kiedyś nie mogła się doczekać jego dotyku, dziś to tylko mgliste wspomnienie.
Marcel spojrzał na nią kątem oka.
- Idziesz może już do kasy? - Marcel przerwał niezręczną ciszę panującą między nimi.
Felka nie miała ochoty ciągnąc tą, jak jej się wydawało wymuszoną rozmowę. Chociaż kiedyś zrobiłaby wiele, żeby spędzać z nim każdą wolną chwilę.
- Nie, wiesz co, brakuje mi parę rzeczy! – powiedziała.
- Aha, ja muszę zmykać. Trochę mi się śpieszy.
- Ok, jasne. To na razie! – odpowiedziała.
- Na razie Felka! – przyglądał jej się dłużej niż powinien, odwrócił się i zniknął między półkami.
Zanim zupełnie zniknął jej z oczu, zobaczyła, że w jego koszyku znajdują się same słodycze i mała, śliczna brokatowa spódniczka. Sama chętnie kupiłaby taką swojej córce.
Czy to oznaczało, że on też ma córkę?
A zresztą, co mnie to obchodzi. Kolejny zadufany w sobie dupek i tyle! – pomyślała.
Pokręciła się jeszcze między regałami, żeby nie natknąć się na niego przy kasie i poszła zapłacić rachunek. Stojąc w kolejce w jej torebce zawibrował telefon.
Kiedy odczytywała wiadomość, żałowała w ogóle, że go wyciągnęła. “Spotkajmy się. Musimy porozmawiać” - widniało na wyświetlaczu.
- Żebym już nie biegła! – powiedziałą na głos.
- Gdzie się wybierasz? - usłyszała za sobą.
Nie musiała się odwracać, bo wiedziała doskonale, że to on. Schowała telefon i spojrzała jego stronę.
- Podobno Ci sie śpieszyło?! – raczej stwierdziła, niż zapytała.
- Tak, ale dostałem sms, z listą życzeń! – uśmiechnął się do niej.
Dawniej jego uśmiech, docierał aż do jej podbrzusza. Dzisiaj chciałaby powiedzieć, że nie robi na niej już wrażenia, jednak puls jej przyśpieszył.
- Od żony? - wyrwało jej się, zanim zdążyła pomyśleć o co pyta.
Przyglądał jej się uważnie, jakby zastanawiał się na odpowiedzią.
- Nie, nie od żony! – powiedział obojętnie.
Ofelia nie ciągnęła tematu. Kolejka, jak na złość, jakby w ogóle się nie poruszała do przodu. W jej torebce znowu wibrował telefon, ale zignorowała go. Nie miała ochotę na konfrontację z jej już prawie
byłym mężem.
- Co tam słychać u Ciebie? - znowu usłyszała za plecami.
Felka wywróciła oczami.
Po co na siłę ciągnięsz tą rozmowę?- pomyślała.
- W porządku – z grzeczności odpowiedziała, znowu się do niego odwracając.
Marcel kiwnął głową.
- A co u Ciebie? - dodała.
- U mnie też ok! – powiedział.
- To fajnie – uśmiechnęła się do niego.
Tak naprawdę była niesamowicie ciekawa, czy się ożenił i ma dzieci. Co porabia i czy zmienił pracę? Ale lepiej będzie, jak nie będzie się zagłębiać w jego życie. Ona już od
dawna w nim nie uczestniczyła.
Kolejka w końcu ruszyła do przodu, więc zaczęła kłaść na taśmie swoje zakupy.
- Felka? - jej imię w jego ustach, zabrzmiało jak kiedyś, czule i delikatnie. A może tylko jej się wydawało.
Do cholery, co się z Tobą dzieje, o czym Ty myślisz?! – zganiła samą siebie.
- Tak? - zapytała natrafiając na jego wzrok.
- A nie....nic. Chciałem zapytać, czy nie potrzebujesz reklamówki, bo wyciągam dla siebie.
- Nie, dzięki. Mam swoją....eko – zaśmiała się.
Kasjerka właśnie kasowała jej zakupy, a ona przeszukiwała torebkę, żeby wyciągnąć portfel. Z każdą minutą robiła się coraz bardziej poirytowana, gdyż najwyrażniej go tam nie
było. Już chciała prosiś kasjerkę, oczywiście cała czerwona ze wstydu, żeby wycofała jej zakupy, kiedy odezwał się Marcel.
- Ja zapłacę!
Ofelia spojrzała na niego z nieodganioną miną. Sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie miała ochoty zostawiać tu zakupów, bo to oznaczało kolejną wizytę w sklepie.
Z drugiej strony, jeżeli on zapłaci, będzie musiała się z nim jakoś skontaktować, żeby oddać mu kasę. Otwierała już usta, żeby jednak mu odmówić, jednak on był szybszy,
bo zbliżał już kartę do terminalu.
- Ale.... – zaczęła Felka.
- Nie wygłupiaj się, nie będziesz przecież oddawać tych rzeczy – mówił, jakby czytał jej w myślach.
- Dzięki – powiedziała cicho.
Spakowała zakupy do torby i wyszła ze sklepu, chciała uniknąć tych wszystkich ciekawskich spojrzeń ludzi stojących w pobliżu i przysłuchujących się z nastawionymi uszami
ich rozmowie. Wolała poczekać na Marcela na zewnątrz. Ciągle czuła w torebce wibrujący telefon, musiała więc w końcu stawić czoło swojemu mężowi. W końcu pewnie i tak
pojawi się u niej....u nich. Była myślami zupełnie gdzie indziej, dlatego kiedy Marcel dotknął je pleców, wzdrygnęła się.
- Spokojnie to tylko ja! Kiedyś reagowałaś inaczej na mój dotyk – uśmiechnął się.
- Podaj mi numer swojego konta, oddam Ci pieniądze – Felka doskonale pamiętała jego dotyk. Nie odpowiedziała jednak na jego komentarz.
- Czy Ty znasz numer swojego konta na pamięć? Ja nie – zaśmiał się.
- To jak oddam Ci kasę?
- Podaj mi swój numer telefonu, prześle Ci sms.
Czy to jest konieczne?! – pomyślała.
Musiała mu jednak oddać te pieniądze, więc chcąc nie chcąc podyktowała mu swój numer telefonu.
- Nie zmieniłaś numeru przez tyle lat! – bardziej stwierdził z niedowierzaniem niż zapytał.
Felka uniosła brwi do góry. Czyżby ciągle miał jej numer? Nie skasował go? Ona zrobiła to zaraz po tym jak....a zreszta nieważne.
- Dzięki Marcel jeszcze raz. Pamiętaj o tym numerze, nie lubię mieć długów.
Wpatrywali się w siebie w milczeniu, żadne z nich nie ruszyło się z miejsca.
- Muszę lecieć! Pa! - wydusiła w końcu z siebie Felka i ruszyła do samochodu.
- Miło było Cię zobaczyć! - zawołał jeszcze za nią Marcel.
Felka odwróciła się na chwilę, uśmiechnęła się i mu pomachała. Marcel odprowadzał ją wzrokiem, dopóki nie wsiadła do samochodu. Kiedy wyjeżdżała z parkingu, samochód
jadący za nią zaczął trąbić.
Spojrzała w lusterko i zobaczyła, że za kierownicą siedzi Marcel i się uśmiecha. Pomachała mu jeszcze raz i uśmiechnęła się sama do siebie.
Cholera, dalej jest tak nieziemsko przystojny, z wiekiem nawet bardziej! – pomyślała i włączyła się do ruchu.