28 marca 2021, 12:37
Podjeżdzając pod dom, zobaczyła, że wjazd do garażu blokuje samochód Sławka. Spojrzala na swoją małą córeczkę, która spała smacznie w foteliku. Walnęła ręką w kierownicę, ale to w żaden sposób ją
nie uspokoiło. Nie mogła tu siedzieć w nieskończoność, musiała wyjść i zmierzyć się z mężczyzną, którego kiedyś uważała za tego jedynego. Dzisiaj myślała jedynie o tym, że ten facet zniszczył jej życie.
Jedyne co jej dał to jej cudowna córka. Wzięła kilka razy głęboki wdech i wydech i otworzyła drzwi od samochodu. W tym czasie jej jeszcze mąż zdążył wyjść z auta i czekał na nią oparty o maskę.
- Cześć! - odezwał się pierwszy.
- Co tu robisz? Inaczej się umawialiśmy! – mówiła podniesionym głosem, podchodząc do niego.
- Nie krzycz! Małą obudzisz! – kiwnął głową w stronę jej samochodu.
- Daruj sobie te mądrości! Czego chcesz?
- Porozmawiać! Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor! Nie odbierasz telefomu, nie odpisujesz na smsy. Musiałem przyjechać! - teraz to on mówił zdecydowanie za głośno.
- Mów co chcesz! Nie będę tracić czasu na Ciebie!
- Co? - spytał wzburzony.
- To co słyszysz! Mów co chcesz!
- Nie wejdziemy do domu?
- Do czego? - zapytała z trudem powtrzymując łzy.
Widziała w jego oczach pogardę i zdziwienie. Nie wydobył z siebie jednak ani jednego słowa.
- Nie, nie wejdziemy! Podobno masz mi coś do powiedzenia?! Mów i wynoś się stąd! - stała naprzeciwko Sławka i wyobrażała sobie jego w roli worka treningowego, którego można okładać.
To pozwoliło jej oderwać myśli od łez, które wzbierały się w jej oczach.
- Po pierwsze, przestań wrzeszczeć! Po drugie, to również mój dom, a może bardziej mój niż Twój, bo to ja za niego płacę, pamiętasz? - powiedział drwiąco.
- Nie dałaś tu złamanego grosza! – mówił to z taką satysfakcją, że Felce zbierało się na wymioty. Jak mogła być taka ślepa.
Nie dam Ci tej satysfakcji, nie rozrycze się przed Tobą – pomyślała.
Musiała mocno trzymać nerwy na wodzy, żeby mu nie przyłożyć. Podświadomie czuła, że jej odda, bo taki jest naprawdę – nieczuły, bezwględny i zdolny do wszystkiego.
Czemu była tak zaślepiona?
Felka stała i czekała kiedy w końcu będzie mogła wejść do środka, rzucić się na łóżko i nikt nie będzie mógł zobaczyć, jak jej łzy będą lecieć strumieniami.
- Słuchasz mnie w ogóle? - dopytywał ją, widząc, że jest myślami gdzie indziej.
- Przepraszam! Nie przyjechałem się tutaj kłócić. Przyjechałem się dogadać! - udawał skruszonego.
- To mów – zdołała powiedzieć.
Spojrzała na małą, czy się nie obudziła. Zobaczyła, jak jej mała córeczka spokojnie śpi, mimo tej kłótni wokół niej. Nie mogła się nie uśmiechnąć do tej ślicznej, małej buźki.
- Felka! Wiem, że mieliśmy sprzedać ten dom, ale możesz się z niego wyprowadzić?
- Pytasz, czy rozkazujesz?
Sławek puścił jej słowa mimo uszu.
- Oczywiście nie będę Cię spłacał, bo jak mówiłem nic tu nie wniosłaś! – dodał z przekąsem.
Ofelia stała naprzeciwko swojego męża i go nie poznawała. Naprawdę to powiedział? Siłą woli powtrzymywała się przed upadkiem,nogi uginały się pod nią.
Kto przed nią stoi? Czym była tak zaślepiona, wychodząc za niego, że nie zdołała go poznać jaki jest naprawdę. Czy ciągle przed nią udawał, aż w końcu mu się znudziło? Gdzie jest ten Sławek, którego
pokochała? Zabawny, czuły, rozpościerający dywan przed każdym jej krokiem. Pewnie teraz te same triki stosuje wobec jego nowej, chudszej od niej conajmniej 10 kilo miłości.
- Cholera Felka, słuchasz mnie w ogóle?! – Sławek wymachiwął przed nią rękami
- Spieprzaj! - powiedziała najbardziej spokojnie, jak tylko pozwoliły jej na to skołatane nerwy. Ukradkiem wytarła spadające łzy.
- Nie chcesz po dobroci, to załatwimy to inaczej!- rzucił wściekle, wsiadł do samochodu i odjechał.
- Tak, nasza córka ma się całkiem nieźle, pomimo, że jej ojciec okazał się dupkiem! - mówiła już do siebie i pozwoliła łzom spływać po policzkach.
Chciała wrzeszczeć, krzyczeć, kopać, ale musiała zachowac się jak matka. O dziwo Sara jeszcze spała. Wyciągnęła ją z fotelika najdelikatniej jak tylko mogła. Wzięła ja na ręcę i poszła z nią
do domu. Kiedy położyła ją do łóżeczka, stała jeszcze przez chwilę w jej pokoju i przyglądała się jej małej twarzyczce. Wyszła, bo nie chciała budzić małej, poza tym nie mogła dłużej powstrzymywać łez,
które raz po raz ścierała z policzków, bo samowolnie napływały je do oczu. Zamknęła za sobą drzwi i osunęła się po nich na podłogę. Wybuchnęła płaczem, szlochała nie panując nad tym.
Już nie wycierała łez, które spływały jej po policzkach, spadały na jej bluzkę i podłogę. Waliła pięściami o podłogę. Rozejrzał się po korytarzu, każdy jeden kolor ścian, podłoga, meble, każdy dodatek,
ramki, poduszki wybierała z takim namaszczeniem.
“Nie pracujesz, nie dałaś tu złamanego gorsza, pamiętasz?” - w jej głosie rozbrzmiewały słowa jej męża, coraz głośniej i głośniej, jakby zaraz miały wybuchnąć.
- Dałam tu swoje serce i duszę baranie! – powiedziała do pustych ścian, ocierając łzy.
Jej szloch był rozdzielajacy. Bała się, że obudzi Sarę, ale po prostu nie mogła przestać.….