Najnowsze wpisy


A może by tak spróbować jeszcze raz?
09 kwietnia 2021, 22:41


 

  Ofelia stała pod jego drzwiami, trzymając rękę w powietrzu i wahając się, czy nacisnąć dzwonek. Zanim się tu znalazła, spędziła w samochodzie conajmniej pół godziny, bijąc

się z myślami.

Odpaliła już silnik, żeby wrócić do domu, ale świadomość tego, że wróci do czterech ścian i będzie odliczać minuty do chwili, kiedy będzie mogła zabrać córkę od jej ojca,

spowodowało, że stała teraz pod

jego drzwiami. Słysząc zbliżające się kroki na schodach, nie miała wyjścia i musiała zadzwonić. Jakiś mężczyzna minął ją na piętrze, przyglądając się jej.

 “Co się lampisz idioto” - pomyślała.

 Facet, będąc już na półpiętrze mruknął po nosem “ten to ma szczęście”.

 Ofelia udała, że nie słyszy jego komentarza i nawet nie odwróciła się w stronę mężczyzny. Ten po krótkiej chwili stania i gapienia się ruszył do góry. Felka miała już wrócić

do auta, ponieważ nikt nie otwierał. Jednak kiedy odwracała się w stronę schodów, drzwi się otworzyły i w progu stanął on. Wyglądał tak samo, jak wtedy kiedy ze sobą chodzili.

Miał sterczące włosy i pomiętą koszulkę. Kiedy spojrzała w dół, zobaczyła, że jest boso i w samych bokserkach. Tak, jakby dopiero co wyszedł z łóżka. Tylko, że może ktoś

w tym łóżku na niego czeka.

- Cześć! – uśmiechnął sie do niej.

Nie wyglądał na zdenerwowanego jej wizytą, więc może jednak jego łóżko było puste.

Mam już obsesje” - pomyślała.

- Cześć! – powiedziała nieśmiało – zaproszenie nadal aktualne?

- Pewnie! – powiedział i szerzej otworzył drzwi – Wejdź!

Z wahaniem przekroczyła próg jego mieszkania.

- Chodź! - widząc jej zakłopotanie, wziął ją za ręke i zaprowadził do pokoju. 

Felka rozejrzała się po pokoju, który wyglądał na salon i nie było w nim grama śladu obecności kobiety. Kiedy spojrzała na ścianę, zobaczyła na niej wiszące duże zdjęcie –

Marcela i małej dziewczynki, która była jego mniejszą kopią. 

- Napijesz się czegoś? - dobiegł ją głos z kuchni.

Odwróciła się w jego stronę, stał w drzwiach, łączących pokój z kuchnią. Oparty o framugę wyglądał kusząco. Dalej miał na sobie tylko bokserki, a ona z całej siły starała się nie

patrzeć w dół.

- Może najpierw byś coś na siebie włożył? - Felka uniosła brew do góry.

- Po co? Zaraz się przecież będę rozbierał!– uśmiechnął się do niej.

Malina się głośno zaśmiała. No tak, przecież na to się umówili, nie mogła mieć do niego pretensji o to, że jest bezpośredni.

- Miło mi, że Cię rozbawiłem, ale co z tą kawą? - puścił do niej oko.

Felka pamiętała jeszcze smak jego kawy i nie mogła odmówić.

- Poproszę.

- To Twoja córka? - zapytała, kiedy Marcel zniknął już w kuchni.

- Tak – usłyszała dobiegającą z kuchni odpowiedź.

- Ładna, podobna do Ciebie!

- Dlatego ładna! – Marcel wszedł do pokoju, niosąc na tacy dwie kawy.

- Jesteś okropny! – zaśmiała się Felka.

Felka nawet nie wspomniała o tym, jaką kawę by chciała, on zresztą nie pytał. Widać jednak, że on też pamięta jeszcze ich wspólne czasy, bo dostała swoją ulubiona latte

z cynamonem.

- Przez Ciebie zawsze muszą mieć w domu cynamon! – odezwał się Marcel.

Felka uniosła brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Nie pijam już kawy bez cynamonu. Przez Ciebie, Ty mnie nauczyłaś! – uśmiechnął się.

Tego się nie spodziewała. Nie myślała, że zostawiła jakikolwiek swój ślad w jego życiu. To miłe, że cynamon kojarzył mu się z nią. To prawda, jest uzależniona od tej przyprawy.

- Zawsze Ci mówiłam, że lepszej nie ma! – zaczęła mówić, ale powstrzymała się przed dalszymi wspomnieniami. Nie chciała wracać do tego co było, za długo wymazywała go

z pamięci.

Usiadła na kanapie obok niego i rozkoszowała się – musiała to przyznać – najlepszą kawą na świecie.

Jej wzrok znowu powędrował do zdjecia na ścianie. Nie pytała o imie dziewczynki. Nie chciała wiedzieć i “wchodzić” w jego życie. To miała być jednorazowa wizyta,

bez zobowiązań. Tak jej się przynajmniej wydawało.

- Sara jest z nim? - zapytał, widząc jak przygląda się jego córce.

Ofelia spojrzała na niego i kiwnęła tylko głową. Bała się, że jak się odezwie, to się rozryczy. Pierwszy raz pozwoliła Sławkowi, wziąć ich córkę na noc. To było dla niej straszne.

Przyszła tu po to, żeby nie myśleć. Nigdy na tak długo nie rozstawała się ze swoją małą córeczką. Jakby ciągle myślała co ona właśnie robi, to by oszalała.

- Dlatego tu jesteś? - przysunął sie do niej, dotykając dłonią jej policzka i sciągając z niej łzę, która nie wiadomo kiedy pojawiła się w jej oku.

Felka pokiwała twierdząco.

- Propozycja dalej aktualna? - zapytała nieśmiało, patrząc mu jednak w oczy.

- Propozycja?

- Przyjemność, relaks, chwila zapomnienia? - mówiła, tym razem unikając jego spojrzenia.

- Brzmi kusząco, ale nie rób nic na siłę! Możemy posiedzieć, pomilczeć, dopić kawę – przytulił ją do siebie.

- Ale łóżko oczywiście stoi w pokoju obok – szepnął jej do ucha – ale z tego co pamiętam, bywało, że nie nie potrzebowaliśmy łóżka.

Felka się uśmiechnęła i wyswobodziła z jego ramion.

- Tak lepiej! – powiedział – lubię jak się uśmiechasz.

Czuła, jak na nią patrzy, jednak ona unikała jego spojrzenia. Nie chciała patrzeć mu w oczy, bo miała wrażenie, jakby zradzała Sławka.

No nie, to on mnie zradził i zostawił, a ja głupia mam jakieś moralne dylematy....Felka przestań myśleć, nie myśl” - w jej głowie kłębiło się milion myśli, a ona po prostu chciała zapomnieć.

W końcu odważyła się na niego spojrzeć, a on tylko na to czekał. Spojrzał tylko w jej oczy, czekając na pozwolenie. Felka znała go dosyć dobrze i choć wiele można mu było

zarzucić, to na pewno nie to, że w tych sprawach zrobiłby coś, na co ona nie miała ochoty. Kiwnęła głową, a to mu wystarczyło. Chwycił ją jedną ręką z tyłu głowy, drugą złapał za plecy i nie zastanawiając się ani chwili dłużej, po prostu ją pocałował. A ona przyjęła jego pocałunek i oddawała mu kolejne, równie żarliwie. Na tą chwilę zapomnienia,

wyłączyła przycisk z myśleniem, a włączyła ten z pożądaniem. Jutro pomyśli....tak, jutro, a teraz....

- Zapomniałem już jak cudownie smakują Twoje usta! – wyszeptał jej do ucha, na chwile odsuwając się od jej warg.

Ona się nie odzywała, nie chciała poczuć więzi z nim, którą czuła przedlaty. Nie chciała się z nim wiązać, chciała się z nim przespać.... odreagować....

Marcel podniósł się z kanapy i pociągnął ją za sobą. Zaprowadził ją do sypialni. Pokój był nieduży, ale spokojnie mieściło się w nim łóżko, szafa i komoda, nad którą powieszony

był duży telewizor. Na łóżku leżął laptop i porozrzucane papiery. Marcel puścił jej rękę i zaczął zbierać rzeczy z łóżka.

- Pracujesz? - zapytała, czując jak serce bije jej jak szalone.

Zaczęła mieć wątpliwości, jeszcze trochę i się rozmyśli.

- Tak jakby! – odpowiedział.

Felka nie wnikała w jego wymijającą odpowiedź. Nie zamierza się z nim wiązać, więc teoretycznie, nie powinno ją nic interesować, co jest z nim związane. Jednak ciekawość 

kobiety, to już inna sprawa.

- Wertujesz nowe przepisy? - zapytała ironicznie, bo nigdy, przenigdy nie szukał inspiracji w internecie. Nie zmienił się, aż tak bardzo.

Popatrzył na nią i się roześmiał.

- Chyba nie przyszłaś tu po to, żeby pytać o moją pracę?

- Nie, czekam na wolne łóżko! - uśmiechnęła sie do niego zalotnie. Zdążyła się już zrelaksować.

- Widzisz, robię co mogę! – znowu się zaśmiał i puścił do niej oko – szybko z niego nie wyjdziesz.

- To zależy, jak będziesz się sprawować! - teraz ona śmiała sie razem z nim.

- Wiesz o tym, że będzie Ci doskonale! – odłożył rzeczy na komodę i stał już przy niej.

- No to wskakuj! – szepnął jej do ucha.

- Tak szybko? A gdzie gra wstępna? Z tego co pamiętam lubiłeś grę wstępną! - Felka nie przestawała sie śmiać.

- Nie wtedy, kiedy jestem na głodzie! – pociągnął ją za rękę tak, że wylądowała prosto w łóżku.

- No proszę, jaka łatwa! – klęknął na łóżku i zaczął ściągać jej buty.

- Ha, ha - Ofelia podparła sie łokciem i podniosłą głowę do góry. Czekała na rozwój wydarzeń.

Zdawała sobie sprawę, że oboje są poddenerwowani. Ukrywają to pod maską uśmiechów i żartów. Opadła z powrotem na łóżko, uświadamiając sobie, że nawet nie ma na sobie

seksownej bielizny.

- Coś się stało? - zapytał Marcel, zauważając jej zakłopotanie.

Zrzucił jej buty na podłogę i położył się koło niej. Podparł się na łokciu i przyglądał jej twarzy. Drugą ręką ściągnął jej kosmyk z twarzy.

- Nie chcesz tego? - dopytywał.

- Chce. Ale.... - oparła się o zagłówek.

- Ale? - patrzył na nią zdziwiony.

- Ale nie mam odpowiedniej bielizny! – mówiła jak zawstydzona nastolatka, nie patrząc mu w oczy.

Marcel patrzył na nią z szeroko otwartymi ustami, a w końcu nie wytrzymał i zaczął się śmiać.

Felka wyciągnęła poduszkę spod pleców i rzuciła nią w niego.

- Bardzo śmieszne! - powiedziała udając naburmuszoną, ale w końcu i ona zaczęła się śmiać.

- Kochanie, uwierz mi, zaraz Ci ją z Ciebie zedrę, interesuje mnie wyłącznie co jest pod nią! – powiedział.

Pewnie nawet nie zarejestrował, co przed chwilą powiedział, ale Felka słyszała to bardzo wyraźnie.

“Kochanie”?, pewnie powiedział to z przyzwyczajenia, pewnie do niedawnamówił tak do swojej żony.

Nie miała jednak czasu na rozmyślania, bo Marcel właśnie ściągał jej spodnie, całując ją przy tym po udach, kolanach, aż doszedł do stóp.

Felka pragnęła dotyku Marcela i czekała na to, po co tu przyszła....

 

 

 

 

Naiwność to nie grzech
05 kwietnia 2021, 15:45

 

- Felka, Felka jesteś tu? - Malwina krzyczała z przerażeniem. Wpadła do domu Ofelii i rozglądała się nerwowo.

- Tu jestem! - Felka odpowiedziała cała zapłakana, dalej siedząc pod drzwiami. Musiała tutaj zasnąć, bo obudziły ją krzyki Malwy. Nie miała pojęcia ile tu już siedzi i która godzina., ale po tym jak

bolały ją wszyskie mięśnie i kości, stwierdziła, że za długo.

- Felka, ludzie, jak mnie wystraszyłaś!– mówiła Malwina, klękając przy przyjaciółce. Widząc jej zapuchniętą od łez twarzy i z rozmazanym makijażem, mocno ją do siebie przytuliła.

- Niekorzystnie wyglądasz! - powiedziała, kiedy w końcu uwolniła Felkę z uścisku.

- Dzięki! – ta się zaśmiała i rozmasowywała sobie kark.

- Co się stało?! - zapytała Malwina, kiedy usiadła obok przyjaciółki i oparła się plecami o ścianę – masz otwarty samochód, drzwi do domu.

- Był tu! – Ofelia pociągnęła nosem.

Malwina nie musiała więcej pytać. Ta poukładana i perfekcyjna Ofelia, nigdy nie zostawiłaby nie zamkniętych drzwi do domu. Jednak Felka, która doprowadzona na skraj wytrzymałości przez

swojego męża, rozstrzęsiona i zaryczana, siedzała na podłodze w swoim domu i wylewała łzy.

- Co chciał tym razem? Co on Ci zrobił? – pytała.

Nagle odczepiła plecy od ściany i zwróciła głowę w stronę Felki. Ta ciągle patrzyła na ścianę naprzeciwko.

- Felka mam nadzieję, że Cię nie dotknął?!

Ofelia pokręciłą tylko głową, że nie. Milczały obie, Malwa nie chciała męczyć ją pytaniami. Felka była jej wdzięczna, że po prostu z nią siedzi na tej podłodze, którą zresztą wybierała, jak całą

resztę w tym domu.

- Nawet o nią nie zapytał! - w końcu Felka zaczęła mówić. Zakryła twarz rękami, bo z jej gardła znowu wydobywał się szloch.

- Felka! - Malwina objęła ją ramieniem, a drugą ręką głaskała po głowie.

- Wszystko będzie dobrze, Felka! Poradzimy sobie, Sara ma Ciebie, po co jej taki palant!– mówiła Malwa.

Ofelia spojrzała na przyjaciółkę.

- Przepraszam, wiem, że to jej ojciec, ale to nie zmienia faktu, że jest palantem.

- Tak, jest palantem. Interesuje go tylko to, kiedy się stąd wyprowadzimy. Nie interesuje go, że jego córka nie ma innego domu oprócz tego - Felka zaśmiała się przez łzy, bo już nie miała siły płakać.

- Czyli znowu chciał tego samego?! – Malwina prychnęła ze złością.

- Tak, chciał się nas stąd pozbyć!

- Nie ma prawa Was wyrzucić, słyszysz!

- Malwa, nie mam środków do życia! Nie ma za co go spłacić! Żaden bank nie da mi kredytu, nie mam pracy! Jestem nic nie warta, mój mąż usilnie mi to przypomina przy

każdym spotkaniu! – łzy znowu leciały jej po twarzy.

- Felka, nie słuchaj tego, co on pieprzy! Nie pracujesz, bo on Ci nie pozwolił! Redakcje będą się o Ciebie bić, żebyś zechciała u nich pracować. Kto zdobywał nagrody, jedna za

drugą, jak pracowałaś w wydawnictwie? Nie możesz pozwolić mu się tak gnoić, bo to on jest gnojem! – mówiła coraz bardziej wkurzona Malwina.

Felka tylko kręciła głową. Jak mogła dopuścić do tego, że stała się tak podporządkowana woli swojego męża. I nawet tego nie zauważyła, aż do teraz, a może nie chciała tego

widzieć. Kiedy jeszcze pracowała, nie raz stykała sie z kobietami, takimi jaką ona była teraz. Wtedy nie mogła pojąć, jak mogły do tego dopuścić. Teraz uważała, że ona była

żałosna.

 

Obie siedziały na kanapie u Felki w salonie. Malwina zrobiła im kawę i kanapki dla Ofelii. W tym czasie Felka wzięła prysznic i zajrzała do małej. Czując się już znacznie lepiej,

bez tuszu do rzęs rozmazanego po twarzy, mogła spokojnie pomyśleć.

- Pamiętasz, jak oglądałyśmy program o kobietach, które nie mogły wyrwać się spod wpływu swoich mężów? - zapytała Felka.

- Co? Tak, chyba tak – odpowiedziała niepewnie Malwina.

- A pamiętasz, co mówiłaś o tych kobietach? - dopytywała Felka.

- No...., że są niezaradne życiowo? - Malwina musiała się zastanowić – a czemu o to teraz pytasz?

- Bo mówiłaś o mnie. To ja jestem taką kobietą.

- Felka co Ty opowiadasz?

- Wyszłam wtedy od Ciebie i zanim doszłam do domu, nie mogłam opanować płaczu. Przed drzwiami wytarłam łzy, weszłam do środka. Po prostu przykładna żona. Sławek

oglądał mecz, nawet na mnie nie spojrzał. A pewnie chwilę wcześniej zabawiał się ze swoją nową miłością – po twarzy Felki płynęła niechciana łza.

- Skarbie! – zdołała jedynie powiedzieć Malwina.

- Proszę nie przerywaj mi, chcę, żebyś wiedziała z jąką ofermą życiową się przyjaźnisz!

- Przywdziałam maskę szczęśliwej żony – wyrzucała z siebie słowa.

- Przestań Felka!

- To jest prawda Malwina! – Ofelia zaczerpnęła powietrza i napiła się kawy, po czym kontynuowała, to co chciała i musiała powiedzieć przyjaciółce.

- Nie mam własnego konta. A nie, przepraszam, mam, na którym wieje przeciąg. Muszę co miesiąc się prosić, żeby łaskawie spłacił mi debet. Nie znam hasła do konta – jego

konta. Znam jedynie pin, bo wyobraź sobie, że czasami mogę chodzić z kartą na zakupy. Oczywiście, o ile nie wydam za dużo. Ale, mówimy już o czasie przeszłym, bo  zostawił

mnie z niczym. Jestem bez pracy i bez pieniędzy. W domu, z którego mój prawie były mąż chce mnie wyrzucić, żeby uwić sobie gniazdko z kimś innym. To on namawiał mnie,

żebym zrezygnowała z pracy.

- “Po co będziesz pracować, zarabiam wystarczająco dużo, zajmiesz się małą” - przedrzeźniała Sławka.

- Kochałam swoją pracę, ale byłam tak naiwna, że zrezygnowałam z niej. I to dla kogo? Dla tego padalca, dla którego praczka, sprzątaczka i kucharka się znudziła.

Postanowił wymienić mnie na nowszy model, może i młodszy. Wziął sobie zadbaną, ładną i z pewnością niezależną finansowo laskę. I wiesz co, wcale mu sie nie dziwię Jestem

taka żałosna! - Felka przełykała łzy.

Malwina była już przy niej i tuliła ją do siebie. Nic nie mówiła, pozwalała, żeby mogła wylać te wszystkie łzy. Felka nie musiała widzieć, że jej przzyjaciółka płakała razem z nią.

Tak bardzo było jej przykro, że jej najlepsza przyjaciółka, tak inteligentna, mądra, wrażliwa, ma tak niską ocenę o sobie. Dlaczego ona nie widzi, ile jest warta?

 

 

A miało być tak pięknie....
28 marca 2021, 12:37

 

Podjeżdzając pod dom, zobaczyła, że wjazd do garażu blokuje samochód Sławka. Spojrzala na swoją małą córeczkę, która spała smacznie w foteliku. Walnęła ręką w kierownicę, ale to w żaden sposób ją

nie uspokoiło. Nie mogła tu siedzieć w nieskończoność, musiała wyjść i zmierzyć się z mężczyzną, którego kiedyś uważała za tego jedynego. Dzisiaj myślała jedynie o tym, że ten facet zniszczył jej życie.

Jedyne co jej dał to jej cudowna córka. Wzięła kilka razy głęboki wdech i wydech i otworzyła drzwi od samochodu. W tym czasie jej jeszcze mąż zdążył wyjść z auta i czekał na nią oparty o maskę.

- Cześć! - odezwał się pierwszy.

- Co tu robisz? Inaczej się umawialiśmy! – mówiła podniesionym głosem, podchodząc do niego.

- Nie krzycz! Małą obudzisz! – kiwnął głową w stronę jej samochodu.

- Daruj sobie te mądrości! Czego chcesz?

- Porozmawiać! Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor! Nie odbierasz telefomu, nie odpisujesz na smsy. Musiałem przyjechać! - teraz to on mówił zdecydowanie za głośno.

- Mów co chcesz! Nie będę tracić czasu na Ciebie!

- Co? - spytał wzburzony.

- To co słyszysz! Mów co chcesz!

- Nie wejdziemy do domu?

- Do czego? - zapytała z trudem powtrzymując łzy.

Widziała w jego oczach pogardę i zdziwienie. Nie wydobył z siebie jednak ani jednego słowa.

- Nie, nie wejdziemy! Podobno masz mi coś do powiedzenia?! Mów i wynoś się stąd! - stała naprzeciwko Sławka i wyobrażała sobie jego w roli worka treningowego, którego można okładać.

To pozwoliło jej oderwać myśli od łez, które wzbierały się w jej oczach.

- Po pierwsze, przestań wrzeszczeć! Po drugie, to również mój dom, a może bardziej mój niż Twój, bo to ja za niego płacę, pamiętasz? - powiedział drwiąco.

- Nie dałaś tu złamanego grosza! – mówił to z taką satysfakcją, że Felce zbierało się na wymioty. Jak mogła być taka ślepa.

Nie dam Ci tej satysfakcji, nie rozrycze się przed Tobą – pomyślała.

Musiała mocno trzymać nerwy na wodzy, żeby mu nie przyłożyć. Podświadomie czuła, że jej odda, bo taki jest naprawdę – nieczuły, bezwględny i zdolny do wszystkiego.

Czemu była tak zaślepiona?

Felka stała i czekała kiedy w końcu będzie mogła wejść do środka, rzucić się na łóżko i nikt nie będzie mógł zobaczyć, jak jej łzy będą lecieć strumieniami.

- Słuchasz mnie w ogóle? - dopytywał ją, widząc, że jest myślami gdzie indziej.

- Przepraszam! Nie przyjechałem się tutaj kłócić. Przyjechałem się dogadać! - udawał skruszonego.

- To mów – zdołała powiedzieć.

Spojrzała na małą, czy się nie obudziła. Zobaczyła, jak jej mała córeczka spokojnie śpi, mimo tej kłótni wokół niej. Nie mogła się nie uśmiechnąć do tej ślicznej, małej buźki.

- Felka! Wiem, że mieliśmy sprzedać ten dom, ale możesz się z niego wyprowadzić?

- Pytasz, czy rozkazujesz?

Sławek puścił jej słowa mimo uszu.

- Oczywiście nie będę Cię spłacał, bo jak mówiłem nic tu nie wniosłaś! – dodał z przekąsem.

Ofelia stała naprzeciwko swojego męża i go nie poznawała. Naprawdę to powiedział? Siłą woli powtrzymywała się przed upadkiem,nogi uginały się pod nią.

Kto przed nią stoi? Czym była tak zaślepiona, wychodząc za niego, że nie zdołała go poznać jaki jest naprawdę. Czy ciągle przed nią udawał, aż w końcu mu się znudziło? Gdzie jest ten Sławek, którego

pokochała? Zabawny, czuły, rozpościerający dywan przed każdym jej krokiem. Pewnie teraz te same triki stosuje wobec jego nowej, chudszej od niej conajmniej 10 kilo miłości.

- Cholera Felka, słuchasz mnie w ogóle?! – Sławek wymachiwął przed nią rękami

- Spieprzaj! - powiedziała najbardziej spokojnie, jak tylko pozwoliły jej na to skołatane nerwy. Ukradkiem wytarła spadające łzy.

- Nie chcesz po dobroci, to załatwimy to inaczej!- rzucił wściekle, wsiadł do samochodu  i odjechał.

- Tak, nasza córka ma się całkiem nieźle, pomimo, że jej ojciec okazał się dupkiem! - mówiła już do siebie i pozwoliła łzom spływać po policzkach.

Chciała wrzeszczeć, krzyczeć, kopać, ale musiała zachowac się jak matka. O dziwo Sara jeszcze spała. Wyciągnęła ją z fotelika najdelikatniej jak tylko mogła. Wzięła ja na ręcę i poszła z nią

do domu. Kiedy położyła ją do łóżeczka, stała jeszcze przez chwilę w jej pokoju i przyglądała się jej małej twarzyczce. Wyszła, bo nie chciała budzić małej, poza tym nie mogła dłużej powstrzymywać łez,

które raz po raz ścierała z policzków, bo samowolnie napływały je do oczu. Zamknęła za sobą drzwi i osunęła się po nich na podłogę. Wybuchnęła płaczem, szlochała nie panując nad tym.

Już nie wycierała łez, które spływały jej po policzkach, spadały na jej bluzkę i podłogę. Waliła pięściami o podłogę. Rozejrzał się po korytarzu, każdy jeden kolor ścian, podłoga, meble, każdy dodatek,

ramki, poduszki wybierała z takim namaszczeniem.

Nie pracujesz, nie dałaś tu złamanego gorsza, pamiętasz?” - w jej głosie rozbrzmiewały słowa jej męża, coraz głośniej i głośniej, jakby zaraz miały wybuchnąć.

- Dałam tu swoje serce i duszę baranie! – powiedziała do pustych ścian, ocierając łzy.

Jej szloch był rozdzielajacy. Bała się, że obudzi Sarę, ale po prostu nie mogła przestać..

 

Spotkanie po latach
27 marca 2021, 15:33

  Ofelia zupełnie nie miała głowy do zakupów, ale musiała przecież karmić swoje dziecko. Wylądowała więc w jakimś niewielkim supermarkcie i pchała przed sobą sklepowy

wózek, wrzucając do niego odruchowo mleko, jajka i mąkę.

Czyli dzisiaj mamy naleśniki – pomyślała.

Kiedy odwracała się z reklamówką jabłek, ktoś z impetem na nią wpadł. Owoce rozsypały się po podłodze. Kucnęła, żeby je pozbierać, jednocześnie mówiąc pod nosem:

- Gdzie masz oczy człowieku?!

- Przepraszam, naprawdę nie chciałem! – usłyszała nad sobą.

Ten głos wydawał jej się dziwnie znajomy.

Mężczyzna nachylił się, żeby pomóc jej pozbierać porozrzucane jabłka. Kiedy spojrzeli na siebie, oboje się zdziwili.

- Felka?! - zapytał mężczyzna.

- Marcel?! - tak samo zaskoczona była Ofelia.

 - Widzę, że Twoje metody na podryw pozostają niezmienne od lat! – powiedziała już nieco łagodniej, żeby rozluźnić atmosferę.

Widziała, że Marcel jest tak samo skrępowany jak ona. Zaśmiał się.

W jej głowie pojawiły się obrazy,kiedy bardzo często widziała na jego twarzy uśmiech

- Dziś po prostu się śpieszyłem, nie miałem w planach nikogo podrywać! – mówił rozbawiony.

Oboje wstali, a Felka wrzuciła jabłka do wózka.

- Masz jeszcz te!– Marcel podał jej jeszcze owoce, których ona nie zauważyła.

Dotknęli się opuszkami palców, a Felkę przeszył dziwny prąd. Kiedyś nie mogła się doczekać jego dotyku, dziś to tylko mgliste wspomnienie.

Marcel spojrzał na nią kątem oka.

- Idziesz może już do kasy? - Marcel przerwał niezręczną ciszę panującą między nimi.

Felka nie miała ochoty ciągnąc tą, jak jej się wydawało wymuszoną rozmowę. Chociaż kiedyś zrobiłaby wiele, żeby spędzać z nim każdą wolną chwilę.

- Nie, wiesz co, brakuje mi parę rzeczy! – powiedziała.

- Aha, ja muszę zmykać. Trochę mi się śpieszy.

- Ok, jasne. To na razie! – odpowiedziała.

 - Na razie Felka! – przyglądał jej się dłużej niż powinien, odwrócił się i zniknął między półkami.

Zanim zupełnie zniknął jej z oczu, zobaczyła, że w jego koszyku znajdują się same słodycze i mała, śliczna brokatowa spódniczka. Sama chętnie kupiłaby taką swojej córce.

Czy to oznaczało, że on też ma córkę?

 A zresztą, co mnie to obchodzi. Kolejny zadufany w sobie dupek i tyle! – pomyślała.

 Pokręciła się jeszcze między regałami, żeby nie natknąć się na niego przy kasie i poszła zapłacić rachunek. Stojąc w kolejce w jej torebce zawibrował telefon.

 Kiedy odczytywała wiadomość, żałowała w ogóle, że go wyciągnęła. “Spotkajmy się. Musimy porozmawiać” - widniało na wyświetlaczu.

- Żebym już nie biegła! – powiedziałą na głos.

- Gdzie się wybierasz? - usłyszała za sobą.

 Nie musiała się odwracać, bo wiedziała doskonale, że to on. Schowała telefon i spojrzała jego stronę.

- Podobno Ci sie śpieszyło?! – raczej stwierdziła, niż zapytała.

- Tak, ale dostałem sms, z listą życzeń! – uśmiechnął się do niej.

 Dawniej jego uśmiech, docierał aż do jej podbrzusza. Dzisiaj chciałaby powiedzieć, że nie robi na niej już wrażenia, jednak puls jej przyśpieszył.

 - Od żony? - wyrwało jej się, zanim zdążyła pomyśleć o co pyta.

 Przyglądał jej się uważnie, jakby zastanawiał się na odpowiedzią.

- Nie, nie od żony! – powiedział obojętnie.

 Ofelia nie ciągnęła tematu. Kolejka, jak na złość, jakby w ogóle się nie poruszała do przodu. W jej torebce znowu wibrował telefon, ale zignorowała go. Nie miała ochotę na konfrontację z jej już prawie

byłym mężem.

- Co tam słychać u Ciebie? - znowu usłyszała za plecami.

 Felka wywróciła oczami.

 Po co na siłę ciągnięsz tą rozmowę?- pomyślała.

 - W porządku – z grzeczności odpowiedziała, znowu się do niego odwracając.

 Marcel kiwnął głową.

- A co u Ciebie? - dodała.

- U mnie też ok! – powiedział.

 - To fajnie – uśmiechnęła się do niego.

 Tak naprawdę była niesamowicie ciekawa, czy się ożenił i ma dzieci. Co porabia i czy zmienił pracę? Ale lepiej będzie, jak nie będzie się zagłębiać w jego życie. Ona już od

dawna w nim nie uczestniczyła.

 Kolejka w końcu ruszyła do przodu, więc zaczęła kłaść na taśmie swoje zakupy.

 - Felka? - jej imię w jego ustach, zabrzmiało jak kiedyś, czule i delikatnie. A może tylko jej się wydawało.

 Do cholery, co się z Tobą dzieje, o czym Ty myślisz?! – zganiła samą siebie.

 - Tak? - zapytała natrafiając na jego wzrok.

- A nie....nic. Chciałem zapytać, czy nie potrzebujesz reklamówki, bo wyciągam dla siebie.

- Nie, dzięki. Mam swoją....eko – zaśmiała się.

 Kasjerka właśnie kasowała jej zakupy, a ona przeszukiwała torebkę, żeby wyciągnąć portfel. Z każdą minutą robiła się coraz bardziej poirytowana, gdyż najwyrażniej go tam nie

było.  Już chciała prosiś kasjerkę, oczywiście cała czerwona ze wstydu, żeby wycofała jej zakupy, kiedy odezwał się Marcel.

- Ja zapłacę!

 Ofelia spojrzała na niego z nieodganioną miną. Sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie miała ochoty zostawiać tu zakupów, bo to oznaczało kolejną wizytę w sklepie.

Z drugiej strony, jeżeli on zapłaci, będzie musiała się z nim jakoś skontaktować, żeby oddać mu kasę. Otwierała już usta, żeby jednak mu odmówić, jednak on był szybszy,

bo zbliżał już kartę do terminalu.

- Ale.... – zaczęła Felka.

- Nie wygłupiaj się, nie będziesz przecież oddawać tych rzeczy – mówił, jakby czytał jej w myślach.

- Dzięki – powiedziała cicho.

 Spakowała zakupy do torby i wyszła ze sklepu, chciała uniknąć tych wszystkich ciekawskich spojrzeń ludzi stojących w pobliżu i przysłuchujących się z nastawionymi uszami

ich rozmowie. Wolała poczekać na Marcela na zewnątrz. Ciągle czuła w torebce wibrujący telefon, musiała więc w końcu stawić czoło swojemu mężowi. W końcu pewnie i tak

pojawi się u niej....u nich. Była myślami zupełnie gdzie indziej, dlatego kiedy Marcel dotknął je pleców, wzdrygnęła się.

- Spokojnie to tylko ja! Kiedyś reagowałaś inaczej na mój dotyk – uśmiechnął się.

- Podaj mi numer swojego konta, oddam Ci pieniądze – Felka doskonale pamiętała jego dotyk. Nie odpowiedziała jednak na jego komentarz.

- Czy Ty znasz numer swojego konta na pamięć? Ja nie – zaśmiał się.

- To jak oddam Ci kasę?

- Podaj mi swój numer telefonu, prześle Ci sms.

 Czy to jest konieczne?! – pomyślała.

 Musiała mu jednak oddać te pieniądze, więc chcąc nie chcąc podyktowała mu swój numer telefonu.

- Nie zmieniłaś numeru przez tyle lat! – bardziej stwierdził z niedowierzaniem niż zapytał.

 Felka uniosła brwi do góry. Czyżby ciągle miał jej numer? Nie skasował go? Ona zrobiła to zaraz po tym jak....a zreszta nieważne.

 - Dzięki Marcel jeszcze raz. Pamiętaj o tym numerze, nie lubię mieć długów.

 Wpatrywali się w siebie w milczeniu, żadne z nich nie ruszyło się z miejsca.

- Muszę lecieć! Pa! - wydusiła w końcu z siebie Felka i ruszyła do samochodu.

- Miło było Cię zobaczyć! - zawołał jeszcze za nią Marcel.

 Felka odwróciła się na chwilę, uśmiechnęła się i mu pomachała. Marcel odprowadzał ją wzrokiem, dopóki nie wsiadła do samochodu. Kiedy wyjeżdżała z parkingu, samochód

jadący za nią zaczął trąbić.

Spojrzała w lusterko i zobaczyła, że za kierownicą siedzi Marcel i się uśmiecha. Pomachała mu jeszcze raz i uśmiechnęła się sama do siebie.

Cholera, dalej jest tak nieziemsko przystojny, z wiekiem nawet bardziej! – pomyślała i włączyła się do ruchu.

 

 

Prawda boli....
27 marca 2021, 14:02

 

Prolog

 

 

 - Od kiedy? - zapytała.

On siedział na kanapie z łokciami opartymi na kolanach. Głowę schował między rękami, którymi przeczesywał włosy. Milczał.

- Pytam od kiedy? - powtórzyła pytanie z naciskiem.

- Czy to ważne? - w końcu się odezwał, nie patrząc na nią.

Ze zdziwieniem otworzyła usta i patrzyła na niego z niedowierzaniem.

- Nie, no faktycznie, masz rację! To mało istotne, że mój mąż pieprzy się z inną! - ledwo powstrzymywała łzy.

- Felka przestań! - podniósł się z łóżka zdenerwowany.

- Nie jestem dla Ciebie żadną Felką! - cedziła przez zęby każdy wyraz – I to ja mam przestać? Ja, tak? Ty, skończony....

- Nie mów czegoś, czego później byś żałowała! - stanął przed nią zdenerwowany.

- A Ty żałujesz? Żałujesz, że spałeś w łóżku innej kobiety?! – pytała coraz głośniej.

Cisza.

- Miej chociaż jaja, żeby odpowiedzieć mi na jedno pytanie! - zbliżyła się do niego jeszcze bliżej. Poczuła jego perfumy. Te same, które sama mu kupiła.

- Żalujesz? - spytała jeszcze raz, tym razem prawie szeptem.

Patrzył jej w oczy, a ona miała nadzieję, że widzi w nich pogardę do niego. Przedłużająca się cisza mówiła wszystko. On nawet już nie próbuje kłamać. On....on nie żałuje.

- Odchodzisz? - wyrwało się z jej ust.

-  Po co pytam. Znam odpowiedź – odsunęła się od niego.

Musiała usiąść, czuła jak drżą jej kolana. Siedząc na kanapie, przyglądała się jego plecom. Obserwowała jak miarowo się poruszają.

- Felka porozmawiajmy! - odwrócił się twarzą do niej.

- Czegoś nie zrozumiałeś? Nie ma już dla Ciebie Felk!i – ledwo się kontrolowała, żeby nie wybuchnąć spazmatycznym płaczem.

- Wyjdź! - pokazała mu palcem drzwi.

- Nie mozesz mnie wyrzucić! Jestem u siebie.

- Sprawdź, czy nie ma Cię w łóźku tej zdziry. Tam jest teraz Twoje miejsce! - wtała i miała wielką ochotę uderzyć go w twarz. Coś jej jednak podpowiadało, że jej odda.

Nigdy wcześniej nie używał wobec niej przemocy, ale tym razem by się nie powtrzymał.

- Wyjdź proszę! - powiedziała łagodnie i modliła się, żeby wyszedł zanim zobaczy jej łzy.

Spojrzał na nią zdezorientowany, chciał coś powiedzieć, ale go powstrzymała.

- Nic nie mów, po prostu wyjdź! – sama sobie się dziwiła, że jeszcze może mówić

Chciał ją dotknąć, ale się odsunęła.

- Pamiętaj, musimy porozmawiać Ofelio! - spojrzał na nią jeszcze raz i wyszedł z pokoju.

Czekała tylko, kiedy trzasną za nim drzwi. W tym samym momecie, kiedy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, flakon z kwiatami odbił się od ściany, zostawiajac na niej mokrą plamę....

Ofelia rzuciła się na łóżko, wcisnęła twarz w poduszkę, żeby jej głośny, spazmatyczny i niepohamowany płacz nie usłyszała mała dziewczynka, śpiąca w pokoju obok.